28.07.2016, czwartek
Po dwóch godzinach, ciesząc się, że nie jest źle- wszak tylko szaro i mokro, ale bez deszczu, docieram do węzła szlaków pod Małą Ostrą. Na atrakcje punktu widokowego raczej nie mam co liczyć, ale zbaczam z GSS, by stanąć na szczycie Skalnika- najwyższego wzniesienia Rudaw Janowickich. Pierwotny plan zakładał, że w tym miejscu będzie odpoczynek śniadaniowy, ale wilgotna mgła i przejmujące zimno wyganiają mnie w dalszą drogę.
Dalsza droga...no cóż, mam tu sporo obaw. Po doskonale znanych mi terenach przyszedł czas na poruszanie się nieznanymi ścieżkami. W dodatku Prywatna Aplikacja donosi, że w okolicach Wilkowyi i Liściastej szlak oznakowany jest- delikatnie mówiąc- średnio. Kiedy tam docieram, okazuje się jednak, że przede mną szedł tędy Anioł ze Sprayem. Każde miejsce, wymagające szczególnej uwagi- czy to z racji skrętu czy wątpliwej jakości oznakowania- dodatkowo oznakowane jest żółtą strzałką! Posyłam ciepłe myśli w stronę nieznajomego Anioła i bez problemów docieram do Szarocina, gdzie uzupełniam w sklepie zapasy i już przy lepszej pogodzie ruszam dalej.
Czekają mnie jeszcze dwa podejścia: Świerczyna i Zadzierna. Kiedy przed tą ostatnią dzielnie maszeruję przez miejscowość Paprotki, zaczyna się to, co najbardziej lubię, czyli rozmowy z miejscowymi starszymi mieszkańcami, którym obce jest wariackie tempo dzisiejszego świata. Dzięki takim chwilom czuję się jak w małych, hiszpańskich wioskach na Camino, gdzie pielgrzymi są miejscową atrakcją. Tak więc kiedy w Paprotkach grzecznie pozdrawiam siedzącego na ławce starszego pana, zaczyna się mniej więcej taka rozmowa:
- A skąd to panienka ("panienka"!- już go kocham!) idzie?
- A z Bukowca.
- I daleko?
- Dziś do Lubawki.
- Przez Skałę (tu wymowny ruch ręką w kierunku Zadziernej)?
- Ano przez Skałę.
Na tę odpowiedź mój rozmówca z przerażeniem łapie się za głowę:
- O Jezu, to chyba jaki uczynek miłosierdzia!
Po tej rozmowie w zankomitym nastroju odpoczywam przez chwilę w Stanicy pod Zadzierną, a potem pełna nowych sił ruszam w drogę do Lubawki.
Zatrzymuję się w poleconej mi (prywatna aplikacja!) restauracji hotelu Lubavia na obiad- rzeczywiście dobry. Szef obiektu na widok mojego plecaka wdaje się ze mną w rozmowę, oferując dogodną cenę za nocleg, więc postanawiam zostać tu- taka mała nagroda za pierwsze sto kilometrów.
Skoro już mowa o rozmaitych odznakach- na budynku ratusza znajduje się figura św. Jana Nepomucena. Odznakę związaną z wizerunkami tegoż Świętego proponuje PTTK Wałbrzych. Przyznaję, że kiedyś z nudów zaczęłam te Jaśki zbierać. Akurat tego z Lubawki miałam już jednak wcześniej w swoich zbiorach.
Dystans za MT- 27,8 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz