poniedziałek, 22 października 2012

Perła w koronie

niedziela, 14.10.
Krowiarki-Markowe Szczawiny-Perć Akademicka-Babia Góra- Krowiarki

Oczywiście perła w Koronie Gór Polski, a ową perełką jest Babia Góra w Beskidzie Żywieckim. Na Babiej wypada być przynajmniej raz w sezonie, toteż kiedy w czasie powrotu ze Słowacji zostałam "zahaczona" propozycją wyjścia, nie wahałam się ani chwili. Wahanie nadeszło jak zwykle bladym świtem, kiedy trzeba było zwlec się  z piernatów :) Na szczęście pogoda- mimo nocnego deszczu wydawała się stworzona do wędrówki, więc wahanie odpłynęło w siną dal. 
Pierwszy fragment, czyli spacer Górnym Płajem z przełęczy Krowiarki do schroniska na Markowych Szczawinach (od kiedy jest to nowe schronisko, to jakoś niespecjalnie za nim przepadam) był nader przyjemny- delikatne słonce, złocące się buki- mmm... miło.
Po przerwie spożywczej ruszyliśmy w kierunku Perci Akademickiej, by zacząć ambitniejszą część trasy i dzielnie wspiąć się na szczyt. Już w chwili opuszczenia schroniska odkryliśmy, że słoneczko jest tylko wspomnieniem, a im wyżej- tym ciekawiej atmosferycznie. Mgła snuła się coraz gęstsza (żegnajcie widoki na Tatry!), pojawiły się nieśmiałe płaty śniegu, wiatr hulał w najlepsze.
Po wyjściu nad kosówkę stwierdziłam, że w porównaniu z tutejszymi warunkami osławiony dworzec w Kielcach to miejsce ciepłe i przytulne... I wrażenia tego nie zmieniło nałożenie wszystkich możliwych warstw odzieży (a miałam ich naprawdę sporo), włącznie z czapką, kapturem i rękawiczkami.
 Na samym szczycie czym prędzej schowaliśmy się po zawietrznej kamiennego murka, spożyliśmy kabanosiki przeznaczone na czarną godzinę, łyknęliśmy gorącej herbaty i czym prędzej pogalopowaliśmy czerwonym szlakiem w dół.

Jak się okazało- tylko Babia była tak kapryśna. Nieco niżej towarzyszyły nam już takie widoki:
Znaczy się, był to piękny, jesienny dzień :)

Z wizytą u sąsiadów

sobota 13.10.

Povażska Tepla- Wielki Manin- Zaskale- Poważska Tepla
Sulovski Hrad
Bytcza


Kiedy mój budzik zadzwonił o 5.30, entuzjazm włóczykija oscylował w granicach zera, by nie rzec, że popadał w depresję.W dodatku za oknem lekko mżyło... Niestety, żaden telefon nie odesłał mnie pod ciepłą kołderkę, więc o umówionej godzinie ruszyliśmy w kierunku południowej granicy i dalej, by dzielnie zdobywać Wielki Manin, o którym wiedziałam mniej więcej tyle, że jest.

 
Kiedy dotarliśmy na miejsce, pogoda poprawiła się o tyle, że mżawka zamieniła się we wszechobecną mgłę. Szlak wyglądał na mało uczęszczany i rzeczywiście- w czasie prawie trzygodzinnej wędrówki nie spotkaliśmy na nim żywej duszy. Wędrówka była całkiem przyjemna, aczkolwiek- z powodu wspomnianej mgły- pozbawiona atrakcji widokowych (o ile takowe w ogóle są, bo szlak prowadzi cały czas lasem).
 Najciekawszy okazał się ostatni fragment trasy, prowadzący Wąwozem Manińskim, drogą wśród wysokich skał, w najwęższym miejscu odległych od siebie o niecałe cztery metry.
 
 Natknęliśmy się też na symboliczny cmentarzyk ludzi, którzy zginęli w górach i kilka tablic edukacyjnych.
Jako że pora była wczesna, a pogoda już lepsza, naszym kolejnym celem stał się Sulovski Hrad. szlak wspinał się wśród wapiennych skałek, trafiły się nawet klamry i drabinki,
 
a w nagrodę czekały nas ruiny zamku, w których największym hitem był wnoszony po drabince za kubraczek york. Sam zamek powstał w XV wieku, jednak wkrótce strawił go pożar. Po odbudowie doczekał roku 1780, kiedy to został opuszczony, a w 1858 zniszczyło go trzęsienie ziemi.
Ten zamek, to najbardziej niedostępne ruiny na Słowacji. Składał się z dwóch samodzielnych zamków - górnego i dolnego. Choć znajdują się tuż obok siebie, z powodu znacznej różnicy wysokości były połączone wybitą w skale galerią tunelową.
Ostatnim naszym przystankiem jest Bytcza. Oglądamy tu- niestety tylko z zewnątrz- renesansowy zamek zbudowany przez rodzinę Thurzonów. To tu rozpoczynał karierę Janosik- wtedy jeszcze nie znający zbójeckiego rzemiosła.
Obok zamku stoi  renesansowy Pałac Ślubów, wybudowany w 1601 roku przez węgierskiego palatyna Juraja Thurzo. Swoją nazwę wziął z uroczystości, jakie odbywały się w jego murach- uczt weselnych licznych córek magnata.
Wspaniałą ozdobą pałacu są dekoracje sgraffiti- wzory wydrapane w nakładanych kolejno warstwach tynku.
l